Odnowa w stolicy Dolnego Śląska pojawiła się bardzo wcześnie, o czym świadczy obecność Wrocławian na pierwszym ogólnopolskim spotkaniu odpowiedzialnych w Izabelinie w 1977 r.

Dominikanin Joachim Badeni tak wspomina swój kontakt z Odnową: „Wszystko zaczęło się w 1975 r. Miałem wtedy sześćdziesiąt trzy lata, przebywałem w klasztorze we Wrocławiu. Kiedyś przyjechał do nas lider francuskiej Odnowy, Albert de Mouleon. Zapytał, czy chcę wziąć udział w spotkaniu modlitewnym. To była dla mnie zupełna nowość. Wiedziałem, czym jest Msza św., nieszpory, ale spotkanie modlitewne? Mimo to zgodziłem się. Zaprowadzono nas, tzn. mnie i siostrę urszulankę, z którą mieliśmy tłumaczyć spotkanie, do pięknej barokowej salki katechetycznej. Prócz ojca i francuskiej animatorki było tam około trzydziestu osób.

Po pewnym czasie tłumaczenie znudziło mnie, poprosiłem więc siostrę, aby mnie zastąpiła. Siadłem obok i czekałem, aż spotkanie się skończy. Przybrałem postawę obojętnie nieżyczliwą, „na nie i do tyłu”.

Nagle poczułem, że spada na mnie spokój. Ale nie taki zwyczajny, tylko majestatyczny. Myślę sobie: co to może być? Czy ten spokój działa na wszystkich, czy inni też go doświadczają? Zacząłem rozglądać się po sali, ale o. Mollat skarcił mnie, że się wiercę i przeszkadzam. Usiadłem więc i zanurzyłem się w ten spokój. Miałem coraz głębszą świadomość, że ów niezwykły spokój przyniósł Ktoś, że jest to spokój Obecności. W pewnym momencie poczułem, że z okolic mojego serca tryska strumień wody. Myślę sobie: ze mną koniec. Muszę iść do psychiatry, wziąć jakieś tabletki, może mi przejdzie. Przez moment wpadłem w panikę. Wtedy przypomniałem sobie słowa Pisma świętego: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza (J 7, 38). Jestem zdrowy...

Od tego momentu nastąpił całkowity zwrot w moim nastawieniu do Odnowy. We Wrocławiu zorganizowałem pierwsze spotkanie modlitewne. Trochę na siłę. Przyszło kilkunastu studentów. Wziąłem Biblię, świecę i zacząłem się zastanawiać, co robić dalej. Brakowało animatorów, scholi, gitary. Nie było niczego. Nagle patrzę, a wszyscy mają w oczach łzy. Otrzymali, niezwykle ceniony w pierwotnym Kościele, dar żalu.

Coś nadzwyczajnego! Tak zaczęły się spotkania, na początku bardzo nieformalne”1.

Wydarzenia z poszczególnych lat umieszczone są w KRONICE