Nasze grudniowe spotkanie formacyjne rozpoczęliśmy od uczestnictwa w Eucharystii. Przedłużeniem Eucharystii była nasza wspólna modlitwa uwielbienia. Wszystkie nauczania tym razem były oparte na treściach zawartych w wielu konferencjach ks. Marka Dziewieckiego - duszpasterza, rekolekcjonisty, doktora psychologii, kapłana diecezji radomskiej, autora kilkunastu książek z dziedziny psychologii wychowawczej, przygotowania do życia w rodzinie, profilaktyki i terapii uzależnień. Na marginesie bardzo zachęcam do lektury książek ks. Marka Dziewieckiego oraz do słuchania nauczań tego kapłana, których jest naprawdę sporo. Wiele z nich jest dostępnych w Internecie. Jestem przekonana, że często będą dla nas bardzo odkrywcze, niezwykle ubogacające, konkretne, dające bardzo praktyczne rady w tym jak mamy żyć dobrze i mądrze, jako chrześcijanie. Nauczania ks. Marka Dziewieckiego szczególnie pomagają w zrozumieniu i poznawaniu samych siebie, drugiego człowieka oraz w podejmowaniu pracy nad sobą w trosce o swój nieustanny rozwój w wymiarze całego naszego człowieczeństwa w oparciu o Słowo Boże i osobistą przyjaźń z Bogiem.

Jako osoby posługujące modlitwą wstawienniczą spotykamy się nieustannie z tajemnicą ludzkiego cierpienia. Dlatego postanowiliśmy na tym spotkaniu szczególnie pochylić się nad niezwykle trudnym, ale jakże istotnym tematem naszej posługi. Ogromna większość chrześcijan ma zupełnie błędne wyobrażenia na temat cierpienia, na temat źródeł cierpienia, na temat postawy Jezusa wobec cierpienia, na temat naszych postaw wobec cierpienia. Niejednokrotnie mamy o to żal do Boga, wątpimy w Jego miłość i troskę, sądząc, że to On jest Dawcą naszego cierpienia, czy też dopuszcza do naszego cierpienia zsyłając różne nieszczęścia, próby, choroby, wypadki, bolesne doświadczenia.

Czy Bóg chce żebym cierpiał? – to był temat naszego pierwszego popołudniowego nauczania. Jezus mówi: To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15, 11). Wbrew naszym wielu błędnym oczekiwaniom to, czego dla nas pragnie Bóg to także radość doczesna. Bóg pragnie abyśmy radośnie szli do Nieba, do szczęścia wiecznego, a nie żeby życie na tej ziemi było dla nas życiem na padole łez i w dolinie ciemności. Nie. To myśmy tak tą ziemię zmienili. Bóg pragnie naszego szczęścia, podobnie jak my pragniemy być szczęśliwymi. Pragnie by była w nas radość, podobnie jak my pragniemy by była w nas radość. W tym jednym aspekcie wszyscy ludzie świata zgadzają się z Bogiem (nawet najwięksi grzesznicy, ateiści, ludzie zwalczający chrześcijaństwo). Wszyscy chcą być szczęśliwi i Bóg również tego pragnie, ale nieskończenie bardziej. Bóg nie tylko chce byśmy nie cierpieli, Bóg pragnie abyśmy byli radośni, żeby ta Jego radość była w nas i by była ona pełna. To jest pragnienie Boga. Jedną z karykatur chrześcijaństwa – mówi ks. Dziewiecki - jest twierdzenie, że chrześcijaństwo prowadzi do cierpienia, że chrześcijaństwo wręcz ubóstwia cierpienie, że dla chrześcijaństwa kryterium zbawienia jest cierpienie, że chrześcijaństwo to religia krzyża - to są wszystko karykatury chrześcijaństwa. Wszyscy znamy takie przysłowie strasznie karykaturujące chrześcijaństwo: kogo Pan Bóg kocha temu krzyże zsyła. Jest to kpina z Boga i z chrześcijaństwa – mówi ks. Dziewiecki. Jeżeli ja kogoś kocham to nikomu nie zsyłam krzyży. Żaden dobry ojciec nie chce by jego dziecko cierpiało, żaden przyjaciel nie zsyła krzyży tym, których kocha. Otóż to powiedzenie niby pobożnościowe, niby chrześcijańskie jest podwójnie absurdalne i irracjonalne. Po pierwsze sugeruje w sposób ewidentny, oczywisty, że Bóg nie wszystkich kocha. A przecież Bóg wszystkich kocha. Drugi absurd – że kogo Bóg kocha - temu krzyże zsyła. Bóg nikomu nie zsyła krzyży. Mówienie, że Bóg zsyła krzyże jest kpiną z Boga i kpiną z chrześcijaństwa.

Co czyni Bóg? Posyła nam Swojego Syna, który jest miłością i prawdą. Tylko to nam Bóg posyła – Swojego Syna. Jeżeli mówimy, że Bóg nam zsyła krzyże – to jest straszna karykatura Boga, to jest kpina z Boga, to jest negowanie Jego miłości, to jest czynienie z Boga jakiegoś okrutnika, który kocha bardziej cierpienie i krzyż - niż człowieka – mówi ks. Dziewiecki. Taki Bóg nie jest. To jest karykatura Boga i w konsekwencji karykatura chrześcijaństwa. Jezus mówi - Pójdź za Mną z całą swoją rzeczywistością, która ode Mnie nie pochodzi, a Ja sprawię, że ten twój krzyż zniknie, albo sobie z tym krzyżem poradzisz. Sprawię, że zaczniesz chodzić drogą błogosławieństwa i życia. Karykaturą chrześcijaństwa jest twierdzenie, że Bóg nam zsyła krzyże, cierpienia, próby. Mówimy, że Bóg wystawił cię na próbę, kiedy zesłał ci cierpienie, chorobę, wypadek - czy dopuścił. Bóg nic nie dopuścił, nic nie zsyłał. Jedyne, co nam zsyła to Swojego Syna - miłość i prawdę, który uczy nas kroczyć optymalną drogą życia, świętości – tak żeby było w naszym życiu jak najmniej cierpienia, niepokoju, krzyża, tego wszystkiego, co trudne. Po to daje nam również Przykazania, żeby chroniły nas przed cierpieniem. Optymalnie, żeby nie było wcale tych ciążących aspektów. Chrystus przyszedł po to by nasza radość była pełna, a nie by nasz krzyż był większy. Chrześcijaństwo jest religią radości. Chrześcijaństwo nie tylko nie jest religią cierpienia, krzyża, ale jest religią miłości, która prowadzi do radości. Tylko z miłości będziemy sądzeni, a nie z cierpienia. Po to Bóg mi proponuje bycie Jego uczniem, bycie chrześcijaninem – by moja radość była pełna. Nasz Bóg - Bóg chrześcijan jest Bogiem radości. Jest Bogiem, który nie tylko jest miłością, ale jest radością i prowadzi mnie do radości ucząc mnie i pomagając mi kroczyć drogą błogosławieństwa i szczęścia. Cierpienie jest obce naturze Boga, kompletnie obce, bo Bóg jest radością. Bóg nigdy nie przyzwyczai się do cierpienia, bo Bóg jest radością.

***

W dalszej popołudniowej części spotkania omawiane były również konkretne źródła naszego cierpienia:

  • cierpienie przez fakt naszego bycia przy Jezusie
  • cierpienie, jako cena za miłość do ludzi grzesznych, niedoskonałych, poranionych, chorych
  • cierpienie na skutek tego, że pozwalamy się krzywdzić bo mylimy miłość z naiwnością
  • cierpienie na skutek wchodzenia w toksyczne, chore więzi
  • cierpienie jako konsekwencja naszego grzechu /jako cena za mój grzech/
  • cierpienie na skutek naszych błędnych pragnień
  • cierpienie na skutek budowania życia na fałszywych fundamentach /czyli na piasku /
  • cierpienia na skutek rozczarowania samym sobą
  • cierpienie jako cena za bolesną rozłąkę
  • cierpienia na skutek kryzysu w małżeństwie i rodzinie
  • cierpienie na skutek naszych niedostatków, codziennych trosk
  • cierpienie na skutek wyrzutów sumienia
  • inne źródła cierpienia

Jestem przekonana, że ta dobrze wykorzystana wiedza powinna nam bardzo pomóc w rozeznawaniu naszych osobistych źródeł cierpienia, ale również źródeł cierpienia osób, które proszą nas o posługę modlitwy wstawienniczej. Zresztą nie tylko w rozeznawaniu źródeł cierpienia, ale też we wskazywaniu konkretnej drogi, która pomoże znacznie złagodzić bądź też całkowicie zlikwidować dane źródło cierpienia poprzez odważne podjęcie konkretnych decyzji i powierzenia ich Panu Bogu we wspólnej modlitwie.

W przedpołudniowej części spotkania formacyjnego pochylaliśmy się nad tematem – Karykatur miłości. Największym cierpieniem człowieka jest doświadczenie braku miłości. Mylenie miłości z jej karykaturami bardzo często kończy się ogromnym bólem i rozczarowaniem.
Dlatego mogliśmy usłyszeć, na nowo przypomnieć sobie - czym miłość nie jest ?

  • MIŁOŚĆ to nie SEKS
  • MIŁOŚĆ to nie UCZUCIE
  • MIŁOŚĆ to nie TOLERANCJA
  • MIŁOŚĆ to nie AKCEPTACJA
  • MIŁOŚĆ to nie NAIWNOŚĆ

CZYM zatem JEST MIŁOŚĆ?
Miłość jest najpierw decyzją troski o twój rozwój. Oto żebyś dzięki mojej obecności stawał się codziennie większy od samego siebie. To jest punkt wyjścia prawdziwej miłości.
Czy ta decyzja wystarczy? Nie. Za tą decyzją muszą iść słowa i czyny. Decyzja musi się realizować w życiu poprzez słowa i czyny. Jeżeli kogoś kocham to mówię mu – pomogę ci abyś codziennie był większy od samego siebie, coraz większy - większy w myśleniu, w mądrości, w sile woli, w świadomości, w miłości – we wszystkim większy i to codziennie. Nie ma dla ciebie granic rozwoju. Tu jest istota rzeczy: dobór słów i czynów. Wszystkich Jezus kochał nad życie, ale wyrażał miłość bardzo różnie. To czy kocham ciebie zależy ode mnie, od mojej więzi z Bogiem, od mojej dojrzałości, od mojej szlachetności. Jednak w jaki sposób wyrażam miłość, w jakich słowach i czynach - to nie zależy ode mnie – to zależy od ciebie. Od twojego zachowania. Jezus w swoim życiu pokazuje nam praktykę miłości – nauczył nas zasad miłości, które powinniśmy stosować w naszym życiu:

Zasady miłości Jezusa dla przypomnienia były takie:

  • kiedy Jezus spotykał ludzi szlachetnych to ich wspierał
  • kiedy Jezus spotykał ludzi błądzących to ich upominał
  • kiedy Jezus spotykał krzywdzicieli to się przed nimi się bronił
  • kiedy Jezus spotykał ludzi przewrotnych, cynicznych, programowo chcących krzywdzić i żyć kosztem innych to ich publicznie (nie w cztery oczy) demaskował
  • kiedy Jezus spotykał ludzi, którzy kochają bardziej niż inni – to wszystko im zawierzał (tak jak Piotrowi nas – Kościół), łączył się z nimi, budował przyjaźń

To są dla nas zasady miłości.

Jezus raz zrobił wyjątek, wtedy kiedy już nas zasad miłości nauczył. A wyjątek zrobił tylko dlatego, żeby nas - ciebie i mnie zachwycić miłością do końca, żeby dać najwyższy dowód miłości (bo nie ma większej miłości, niż ta, gdy ktoś życie swoje oddaje za nas, za przyjaciół swoich. A tym bardziej za nieprzyjaciół, za grzeszników – jak w naszym przypadku. My mamy kierować się zasadami miłości, które nam pokazał Jezus – mówi ks. Marek Dziewiecki.

W wielkim skrócie omówiłam tematy naszego grudniowego spotkania formacyjnego dla posługujących modlitwa wstawienniczą. Oczywiście były również krótkie warsztaty modlitewne w kontekście tych trudnych tematów nad którymi pochylaliśmy się.

Bardzo dziękuję przede wszystkim Panu Bogu. Dziękuję także ks. Wojciechowi Jaśkiewiczowi, o. Arkadiuszowi Dąbkowi - za ich wsparcie, wszelką pomoc i błogosławieństwo na nasze spotkania, wszystkim osobom, które trudzą się przy organizacji oraz oczywiście dziękuję wszystkim uczestnikom – Drogim Wstawiennikom - za ich wierne uczestnictwo , wspólne dzielenie się wiarą, osobistym doświadczeniem zbawienia w Jezusie oraz szczerą miłością do Boga i do drugiego człowieka.
Niech w tym nadchodzącym Nowym Roku 2016 Miłosierny Bóg udziela nam bez miary Swojej łaski przez dar każdej modlitwy wstawienniczej.

Magdalena Pajączkowska